PRUDENCE PARFUM PARIS PRUDENCE NO 11

Wiosna nieśmiało zagląda przez okna (udaję, że wiatr nie hula i nie pada śnieg), nie wiem jak Wy, ale ja już sięgam po wieszaki z sukienkami i przerzuciłam się na cieńsze szaliki (zaklinam rzeczywistość). Z tego powodu dzisiaj mam kilka słów na temat Prudence No 11,  o której Justyna wspominała już wcześniej w swoimi mini rankingu. Agata i ja pisałyśmy już wcześniej o innych zapachach od Prudence, zapraszam do zajrzenia do naszych starszych notek ;).

Wiosna, ach to TY!

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=24UFtleFPJ8[/youtube]

Tym razem paryska perfumiarka Prudence Kilgour uraczyła nas zapachem nieco innym od jej pozostałych kreacji. Zazwyczaj są to zapachy bardzo kwiatowe, delikatne, a Prudence No 11 ma w sobie jednak nieco mocniejszą nutę. W głowie odnajdujemy migdały, skąpane w aromacie gruszki i orzeźwione cytrusami. Serce to plumeria, a baza jest dosyć klasycznym połączeniem wanilii i ambry, ale za to doprawiona została tonką. To wszystko razem daje fajną mieszankę, która, mimo, że nie jest zaznaczona grubą krechą, to jednak wyraźnie się ujawnia. Są to drugie perfumy od Prudence, które miałam okazję ponosić na sobie tak regularnie przez kilka dni i każdego ranka przy aplikacji miały totalnie inny zapach, także moja wiosna ma kilka pachnących twarzy i mimo, że przecież sama je sobie wybrałam (nie w ciemno, wąchałam!), w użyciu na co dzień wcale nie od razu mi się spodobały.  DZIEŃ NR 1 upłynął mi pod hasłem „to nie są perfumy dla mnie”. Miały zapach ładny, ale mydlany, czułam się po prostu tak, jakbym użyła bardzo perfumowanego mydełka, nic poza tym. Do tego trwałością nie powalały – ledwie 2 godziny! DZIEŃ NR 2 był już lepszy, przede wszystkim zniknęło mydlane wrażenie, perfumy były już perfumami, ale nie było czuć tej nitki pieprzyku; bardzo delikatne, po prostu kwiatowe, nic wielkiego. DZIEŃ NR 3 pomyślałam „okej, może jednak coś z tego będzie” , DZIEŃ NR 4  (który mija właśnie w momencie, kiedy to piszę) okazał się być dniem naprawdę niezłym, Prudence No 11 pachnie na mnie już dzisiaj całkiem dobrze. Przede wszystkim ma już jakiś konkretny charakter, a nie jest po prostu wodą pachnącą kwiatkami. Dzisiaj Prudence była jak lemoniada z mnóstwem bąbelków, które dodają charakteru słodyczy ;).

Pudence No 11 na interesującą wiosnę

Tej lemoniadowej słodyczy nie bierzcie sobie za bardzo do serca :).  Prudence No 11 absolutnie nie należy do gamy zapachów słodkich, lemoniady użyłam tylko aby jakoś „materialnie” Wam opisać zapach (swoją drogą zawsze jak piszę notkę, to myślę o tym jak szaloną jest rzeczą opisywanie zapachów! Przyjemną, ale totalnie abstrakcyjną!). Perfumy te, tak jak już wcześniej napisałam, nie od razu przypadły mi do gustu, ale po tych paru dniach stosowania naprawdę są całkiem przyjemne, a przede wszystkim inne od tego, co dotąd znałam od Prudence. Zgadzam się z Justyną, że będzie to trafny wybór na wiosnę. Na tę wiosnę, która już teraz puka do drzwi i na wiosnę majową, którą najbardziej lubię (patrz: zdjęcia). Przełamie trochę rutynowe skojarzenia z typowymi lekkimi kwiatowymi zapachami, najzieleńsza pora roku stanie się bardziej interesująca!  Nie chciałam Was katować zdjęciami samych łąk obsypanych kwieciem, uważam że wiosna w mieście może być równie ciekawa, z tej okazji polecam Prudence – rozsądna dawka sielskich klimatów, ale z widocznym miejskim sznytem. Nie widzę jakiegoś jednego konkretnego przeznaczenia tych perfum. Myślę, że okazja jest uzależniona od charakteru „nosicielki” – dla jednych będzie to zapach cięższy niż te, których używa na co dzień, dla innych będzie delikatniejszą propozycją dzienną. Duży plus wszystkich Prudence to to, że nie wymagają one wielkich sukni balowych, czy też biurowych uniformów – nie przejmują całej Ciebie, po prostu podkreślają Twoje naturalne piękno, niezależnie od tego, co masz na sobie.

Krótko mówiąc o Prudence No 11

Za wielką zaletę zapachów autorstwa Prudence Kilgour uważam uniwersalność i łatwość noszenia tych perfum. Nadają się one dla kobiet, panienek, młodych dam – bez względu na wiek, niezależnie od charakteru, każda z pań może znaleźć coś dla siebie, No 11 są kolejnym egzemplarzem do pachnącej kolekcji stworzonej przez Francuzkę. Jest to z pewnością klasyka, ale w nowoczesnym wydaniu.  Na mnie Prudence w pełnej krasie pokazała się dopiero po kilku dniach, więc nie zniechęcajcie się, jeśli na początku nie będzie spełniała Waszych oczekiwań. Nuty, które pokazały się najwyraźniej na mnie to cytrusowo-gruszkowe akcenty i plumeria, które w połączeniu z moją skórą nabrały nieco ostrzejszego charakteru (nie chcę używać określenia „pieprzny”, bo to jednak za mocne słowo). Nie wyczuwam w ogóle wanilii, chociaż może to też kwestia tego, że bardzo szybko zapach znika z mojej skóry i nie wyłapałam jeszcze momentu odpowiedniego ;).  Prudence nie należą do najtrwalszych perfum, jakich miałam okazję używać, ale mimo wszystko uważam, że to bardzo przyjemna propozycja prosto z Paryża. Dodatkową zaletą jest ładny klasyczny flakon, który zapakowany jest w eleganckie pudełeczko z pieczęcią. A papier, z którego wytwarzane są pudełka, jest produkowany w specjalnej fabryce, którą Prudence zakupiła wyłącznie z myślą o swoich perfumach! Ot, taki smaczek :).  Zachęcam do wąchania! 


Posted

in

by

Comments

3 responses to “PRUDENCE PARFUM PARIS PRUDENCE NO 11”

  1. MariaNina Avatar
    MariaNina

    Mam WIELKĄ ochotę na to kwiatowe cudo! Czy moglibyście napisac coś więcej o samej marce?

  2. marmite noire Avatar

    Je remarque directement que vous maîtrisez très bien ce thème

  3. AndrzejC. Avatar
    AndrzejC.

    To jest coś podobnego do Keiko Mecheri White Petals? Bo szukam zamiennika ostatnio z biłymi kwiatami itp.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *