Pamiętacie swój pierwszy pocałunek? (Ale nie taki przedszkolny w policzek :) ) Ja pamiętam jak powinien wyglądać. To miało się stać wiosną, najlepiej w maju, koniecznie w jakimś parku. Miały być starodawne ławeczki z oparciem, jakiś staw gdzieś w tle, późne popołudnie, słońce już zachodzi, ale nadal jest ciepło. Ja mam na sobie lawendową sukienkę, włosy zaplecione w długi warkocz, nie muszę chyba dodawać, że wyglądam zjawiskowo, no a obok mnie na ławeczce on – jedyny, wymarzony, oczywiście jego twarz zmieniała się w zależności od tego w kim aktualnie byłam „zakochana tak na całe życie!”.
W rzeczywistości wszystkie moje pierwsze pocałunki były dużo mniej dopracowane w szczegółach – w każdym razie, ach! Wspomina się je z sentymentem!
Wiosna i pierwszy pocałunek – to przyszło mi na myśl, kiedy pierwszy raz użyłam perfum Prudence Parfum. Jeszcze chyba nie miałam czegoś aż tak delikatnego. Zapach bardzo kwiatowy, lekki. Jeden „psik” – i wokół mnie zakwitła łąka! A było to w deszczowy i błotnisty dzień powszedni. Jeśli szukacie czegoś, co mocno da o sobie znać – to nie jest to Prudence Parfum. Jest to zapach, którego zadaniem jest dopełnić całości ubioru, a nie stworzyć całą stylizację. Świetnie sprawdzi się w lecie, bo jest świeży i nieprzytłaczający, będzie miłym akcentem dodającym uroku sukience. Na zimę i jesień bym go nie wybrała – dla mnie zbyt delikatny na te zimniejsze pory roku. Całkowity brak ograniczeń wiekowych! Dobry dla roztargnionej nastolatki i dla roztropnej – jak nazwa wskazuje („prudence” – z języka angielskiego „roztropność”) dojrzałej kobiety. Bo która z nas nie chce znów poczuć wiatru we włosach i przypomnieć sobie zapachu pierwszej miłości? Jeśli chodzi o trwałość – zapach wyraźnie jest wyczuwalny przez stosunkowo krótki czas, ale zostawia za sobą delikatną woń, którą można zauważyć, wystarczy tylko trochę się zbliżyć do osoby, która powinna ją poczuć…
Nie szata zdobi, ale…
Zapach zapachem, ale słowo należy się również opakowaniu! Wszystkie piękne, eleganckie flakoniki Prudence Parfum są wykonywane we Francji, a każdy z nich jest małym biżuteryjnym cackiem.
Flakony schowane są w kartonikach wykonanych z ręcznie robionego papieru, a każde pudełeczko jest zalakowane. Wszystko to razem sprawia, że perfumy te są przyjemnością nie tylko dla nosa, ale również dla oka i ducha – można popatrzeć na coś ładnego i poczuć się naprawdę wyjątkowo. Prudence Parfum swoją nazwę wzięły od imienia ich kreatorki, której droga do stworzenia zapachu rozpoczęła się od… projektowania jedwabnej bielizny. Perfumy stworzyła zainspirowana paryskim atelier florysty Henri Moulie. Na esencję składa się aż 14 białych kwiatów! W nucie głowy odnajdziemy kwiat cytryny z Menton; serce zapachu tworzy między innymi hiacynt, pomarańcza, lilia, jaśmin, frezja (moja ukochana!)…, a w bazie między innymi magnolia i narcyz. To wszystko daje świeży, przyjemny zapach, który nosi się łatwo, lekko i przyjemnie. Polecam na wiosenne randki, a na ich zakończenie… „say nighty-night and kiss me…”
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=gxrws7omOHQ[/youtube]
drobnym druczkiem: wykorzystane zdjęcia pochodzą ze stron www.foter.com oraz www.prudence-parfumeur.com
Koncertowała m.in. w Mediolanie, Sztokholmie i Sankt Petersburgu. Nie ma dla niej znaczenia, czy perfumy mają niszową etykietkę, czy zupełnie komercyjną. Mają po prostu rzucać na kolana! Kasia gra na altówce. Nie wiesz, co to takiego? Kasia wie, zapytaj ją.
Dodaj komentarz