Oglądam sobie ostatnio nagrania z koncertów, na których grałam w wakacje i wierzyć mi się nie chce, że lato już za nami. Przecież jeszcze nie zdążyłam wyciągnąć z szafy wszystkich sukienek! Jednak jesień nie chciała na mnie zaczekać i wyraźnie daje znać, że teraz ona króluje za oknem i w szafie – tej z ubraniami, ale nie zapachowej! A to wszystko za sprawą wiosennego, również z nazwy, zapachu od Creed – Spring Flower.
Perfumy na zamówienie Audrey Hepburn
Zapach Spring Flower został stworzony w roku 1951 na życzenie tej jednej z najpiękniejszych i najbardziej znanych aktorek Hollywood. Subtelny dziewczęcy urok i czar gwiazdy „Sabriny”, czy „My Fair Lady” zamknięto w wiosennym, lekkim aromacie. Audrey miała te perfumy na swoją wyłączność. Na rynku ogólnodostępnym pojawiły się dopiero w roku 1996. Owocowe nuty zdecydowanie zdominowały tę kompozycję, mimo, że użyto tutaj bardzo „brzmiących” i intensywnych kwiatów – mamy różę, jaśmin i bergamotkę. Na mnie jednak te nuty zupełnie odsuwają się na dalszy plan i ustępują miejsca przede wszystkim melonowi, który cały czas dosyć krzykliwie daje o sobie znać. Mimo wszystko całość nie jest przytłaczająca i mdła, więc idealnie sprawdzi się na co dzień. Jedyny problem jaki miałam z tym Creed’em to trwałość – wytrzymał na mnie jakieś 2-3 godziny, więc nie jest to powalający wynik.
Antidotum na jesienne słoty
Jeśli szukacie perfum na każdy dzień, które odwrócą Waszą uwagę od tego, co teraz za oknem, to Spring Flower z pewnością da radę! Są to perfumy dla wielbicielek świeżych owocowych lekkich mieszanek. Nie są zbytnio absorbujące, nie będą rozpraszać. Wielbicielkami tej propozycji od Creed są również Julia Roberts, Heather Locklear i Naomi Campbell. Skuś się na gwiazdorski zapach! :)
Koncertowała m.in. w Mediolanie, Sztokholmie i Sankt Petersburgu. Nie ma dla niej znaczenia, czy perfumy mają niszową etykietkę, czy zupełnie komercyjną. Mają po prostu rzucać na kolana! Kasia gra na altówce. Nie wiesz, co to takiego? Kasia wie, zapytaj ją.
Dodaj komentarz