To będzie notka o wydzielinach, kaszalotach, o składniku, bez którego sztuka perfumeryjna straciłaby swą ważną część, ale także o pięknym zapachu, od którego od kilku dni nie mogę się uwolnić. Znów mam przyjemność gościć u Geralda Ghislain, by tym razem obcować z Histoires de Parfums Ambre 114.
Kwiaty a wydzieliny
U progu długiego weekendu majowego postanowiłam, że nie będzie o kwiatkach (jak to ostatnio mam w zwyczaju), ale o wydzielinach. I choć sama nazwa ma raczej pejoratywny wydźwięk, to możecie mi wierzyć na słowo, że gdyby ludzkie wydzieliny pachniały tak jak ambra, nikomu niepotrzebne byłyby perfumy, bo sami bylibyśmy ich najlepszymi wytwórcami.
Składnik warty uwielbienia
Tak jak już kiedyś wspomniałam, Gerald Ghislain wielbi miejsca, ludzi, wydarzenia, kwiaty. Tworząc perfumy nie tylko przywołuje ich ducha, ale także oddaje im hołd. Tym razem, jako temat przewodni wybrał sobie ambrę – surowiec niezwykły. W Histoires de Parfumes Ambre 114 oddaje cześć właśnie tej substancji.
Czym jest ambra?
Najprościej mówiąc jest to wydzielina kaszalota. Może przybierać różnoraką postać. Jest bardzo cennym i cenionym składnikiem w branży perfumeryjnej. Stosowana najczęściej, jako utrwalacz zapachów. Znana już była w starożytności, gdzie kobiety spalały ją, tak samo jak kadzidło.
Co kryje się za tajemniczym numerkiem 114?
Ambre 114 to kompozycja, która jak sama nazwa wskazuje, jest stworzona ze stu czternastu składników. Jednak numerem jeden, czyli tym najważniejszym, który łączy całą kompozycję i ma być jej najmocniejszym akcentem, jest właśnie tytułowa ambra.
Na straganie w dzień targowy
Zapach już od pierwszego wdechu zabiera nas w egzotyczną podróż. To wyprawa do Maroka, ale nie do jakiegoś kurortu, czy na hamak rozwieszony pod palmami. To raczej marokański targ, w którym króluje feeria barw, smaków i woni. Ambre 114 już od początku kojarzy mi się ze straganami, na których ułożone są kosze z przyprawami. Ich kolory i zapachy wabią. Choć jest tu ich sporo, to razem tworzą bardzo stałą kompozycję zarówno dla oka jak i dla nosa. Podobnie jest z Ambre 114 – samo rozpoczęcie jest bardzo intensywne i mocno zaznaczone. Uderza nas mnogością woni. Dopiero po chwili możemy rozpoznać dominujące tu zapachy. A są wśród nich róża, drzewo sandałowe, wetiwer, cedr, paczula, piżmo no i oczywiście ambra. Ale to nie wszystko, bo moja mama, gdy mnie wąchała wyczuwała na mnie dodatkowo: pieprz, goździki, cynamon, czekoladę i kakao. Ambre 114 jak na marokańskim straganie trochę się z nami targuje. Zapachy początkowo są poniesione i zintensyfikowane, żeby potem jak ceny, opadły w dół. Ten środek mnie już tak nie zachwyca. Wolę intensywny i kręcący w nosie wstęp, niż łagodne serce.
Pikantna egzotyka
Jest to na pewno inny rodzaj zapachów orientalnych niż ten, który jest zaprezentowany w Saffron Rose czy Mata Hari. Tu dotykamy serca egzotyki, ukazującego się nam za pomocą mieszaniny niecodziennych dla nas woni. Ambre 114 to unisex, dlatego pozwoliłam sobie go przetestować nie tylko na mnie, ale też na 2 ochotnikach. Na jednym z nich pachniał niespecjalnie ładnie, na drugim bardzo dobrze, ale spokojnie. Dopiero na mnie ten zapach pokazał pazura i uderzył z całą swą intensywnością, co dodało mu pikanterii. A owa pikanteria bardzo mi odpowiada.
Dla kogo i na kiedy Ambre 114?
Nie wiem gdzie, moi mili, pojedziecie na długi majowy weekend i jaka będzie pogoda. Jednak życzę Wam wycieczki do Maroka. Jeśli nie uda Wam się to teraz, to przynajmniej poczujcie się jak na marokańskim targu za sprawą Ambre 114. Kompozycja jest ciepła i nagrzana od słońca, a to na pewno rozchmurzy Was we wszelkie niepogodne dni. Świetnie sprawi się dla Pań jak i dla Panów, którzy chcą poczuć kroplę egzotyki na dłoni.
Wracając do początku
Tak jak wspomniałam na wstępie tej notki, życzyłabym sobie by ludzie mieli takie pachnące wydzieliny, jakie mają kaszaloty. Świat byłby wtedy na prawdę pięknie pachnącym miejscem ;)
Skuście się i powąchajcie Ambrę! Na testy zapraszam do Perfumerii Ambrozja!
Jej celem jest pachnieć jak królowa. Nie wybrała jeszcze królestwa, więc jest w nieustannej podróży po świecie zapachów. Podczas wyprawy ma nadzieję spotkać uwodzicielskiego nieznajomego. Albo chociaż męża. W kraju: pani pedagog.
Dodaj komentarz