EIGHT & BOB

Dzisiaj mam dla Was kilka, a właściwie duuużo słów o klasyce klasyki, jeśli chodzi o męskie perfumy; Eight & Bob to kwintesencja ponadczasowego stylu i elegancji, to trochę mała czarna perfumiarskiego męskiego świata :). Chciałabym przy tym powiedzieć Wam, że historia Eight & Bob’a to pierwsza pachnąca opowieść, jaką miałam okazję poznać i jak do tej pory jest moją ulubioną, więc miło mi będzie dzisiaj przekazać ją dalej;). Notka będzie dosyć długa, ale naprawdę warto przeczytać!

Pachnące dziecko arystokraty

Albert Fouquet był synem paryskiego arystokraty, należał do elity francuskiej w początkach XX stulecia i pasjonował się perfumami. Z pomocą wiernego lokaja Philippe, tworzył i udoskonalał esencje na swój własny użytek. Co i rusz zaskakiwał przyjaciół nowym wyjątkowym aromatem, który natychmiast uruchamiał lawinę zachwytów i zamówień, jednakże Albert konsekwentnie odmawiał handlowania swoimi pachnącymi dziełkami. Do czasu. Spędzając wakacje na Lazurowym Wybrzeżu, poznał młodego amerykańskiego studenta, którym okazał się… John F. Kennedy, który podróżował po Francji kabrioletem. John urzeczony zapachem noszonym przez Alberta, tak długo prosił go o próbkę, aż któregoś poranka w hotelowej recepcji znalazł flakonik perfum z karteczką „…w tej fiolce odnajdziesz odrobinę francuskiego czaru, której tak brakuje twojej amerykańskiej osobowości.” (Myślicie, że Frank Sinatra też usłyszałby coś takiego od Alberta?) [youtube]http://www.youtube.com/watch?v=OfkcUqZMZ94[/youtube]

Po powrocie do domu, Albert dostał list od Johna, w którym ten dziękował za miły gest i relacjonował, jakie wrażenie zrobił na jego przyjaciołach niezwykły zapach. Jednocześnie prosił, aby arystokrata przesłał mu jeszcze osiem fiolek, a „jeśli wystarczy esencji, to o jeszcze jedną dla Boba”. Fouquet nie do końca zrozumiał prośbę amerykańskiego kolegi i zdecydował się na wysłanie jedynie takiej ilości próbek, która pokryłaby koszty przesyłki. Jednakże nie chciał, aby jego drogocenne perfumy były zapakowane w byle co – nie zrealizował prośby Kennedy’ego, dopóki Philippe nie odnalazł pięknych szklanych flakonów w jednej z paryskich aptek. Albert każdą buteleczkę opatrzył nazwą „Eight&Bob”, zgodnie z zabawną prośbą Johna. Kilka miesięcy później do Francji powędrowała fala listów z prośbami o przesyłanie kolejnych próbek. Wśród nadawców znajdowali się reżyserzy, producenci i aktorzy z Hollywood, którzy o „Eight&Bob” dowiedzieli się dzięki Joseph’owi Kennedy’emu.

Sława tej wspaniałej wody kolońskiej nie wydostała się poza rodzinę Kennedych. Wiosną 1939 roku Albert zginął w wypadku samochodowym, a Philippe, który jako jedyny mógł przejąć realizację zamówień, przez wybuch II wojny światowej został zmuszony do porzucenia pracy u rodziny Fouquet. W ostatniej przesyłce Philippe ukrył flakoniki perfum w książkach, które powycinał w środku tak, aby można było w nich zmieścić buteleczki, żeby nie odkryli ich naziści.

Kilkadziesiąt lat później, dzięki rodzinie lokaja, proces produkcji perfum został rozpoczęty na nowo, oczywiście według przedwojennej receptury i ponownie stały się one wodą uwielbianą przez najelegantszych mężczyzn na świecie.

 Eight&Bob nie tylko dla Kennedy’ego

We wcześniejszej notce pisałam o VENI, które mimo, że jest uniseksem, dla mnie pachnie męsko. Taki ciepły, przytulny zapach mężczyzny Twojego życia, z którym spędzasz wieczory przy kominku i który przytula Cię jak nikt inny na świecie. Jeśli chodzi o Eight&Bob to mam tak sprzeczne odczucia, że sama nie wiem, jak mam to przedstawić :)   Bo tak, z jednej strony to wcale nie jest zapach, który przyciąga w takim sensie, że chcesz się przytulić, z drugiej jednak strony jest w nim coś intrygującego, coś co sprawia, że chcesz go poczuć z bliska. Jest wytworny, elegancki. Dla mnie pachnie trochę świeżością sosny, której energii dodaje cytryna. Jest lekki, ale zarazem silny i męski. Doskonale sprawdzi się na wielbicielach klasyki i minimalistach. Zapach w stylu retro, ale wcale nie przestarzały. Wypróbuj Boba, jeśli chcesz dodać sobie szyku i podrasować swój image – do koszuli na co dzień i do garnituru na specjalne okazje.

 Eight&Bob na urodziny z Marylin Monroe

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=EqolSvoWNck[/youtube]

 

Który z panów nie chciałby usłyszeć takiego Happy Birthday? ;)  Zapewniam, że jeśli użyjesz Eight&Boba, na pewno w urodziny nie zostaniesz sam! I to nie tylko w tym jednym dniu! Te perfumy są dosyć uniwersalnym zapachem, jeśli chodzi o zastosowanie. Są na tyle lekkie, że można je stosować z powodzeniem w dzień, a jeśli ktoś nie chce na wieczór przytłaczać się ciężkimi zapachami, to spokojnie mogę je polecić również na wyjścia po godzinie 18 :)

Albert Fouquet wzorem perfumowego hipstera

Dodatkowym smaczkiem Eight&Boba jest jego unikatowość. Kiedy Fouquet został zaproszony przez włoskiego ambasadora do Chile w styczniu 1934 roku, wybrał się na wycieczkę w Andy, aby poszukać aromatycznych roślin, które mogłyby wzmocnić jego esencję. Do Paryża wrócił z gałązkami rośliny, którą nazwał Andrea. To zupełnie dzika roślina, której podaż jest bardzo ograniczona. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że występuje bardzo wysoko w górach i na niewielkim obszarze, a zbierana może być tylko w grudniu i styczniu. Zbiory poddawane są rygorystycznej selekcji, w wyniku której do produkcji zostaje dopuszczonych zaledwie 7% zgromadzonych roślin. Proces kończy się na przełomie marca i kwietnia i wtedy to wiadomo jaka ilość perfum będzie możliwa do wyprodukowania i tym samym ile flakoników będzie można rozesłać do poszczególnych krajów.


Posted

in

by

Tags:

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *